Tradycja była obecna w całej drodze życiowej mieszkańców wsi, od urodzin do śmierci. Bardzo rzadkie próby naruszenia, zlekceważenia tradycji mogły mieć zdecydowanie negatywne konsekwencje – aż do usunięcia poza obręb społeczności. Literatura: Pamiętniki – Jan Chryzostom Pasek; Pan Tadeusz – Adam Mickiewicz

Pseudośredniowieczna karykatura Adolfa Willette z przełomu XIX i XX wieku, przedstawiająca kobietę w pasie cnoty i mężczyznę z pękiem kluczy (źródło: domena publiczna). Pasy cnoty mają długą historią, ale trudno dokładnie ustalić, kiedy zaczęto ich używać. Według mitologii greckiej pierwsze żelazne majtki wykuł Hefajstos dla swej niewiernej żony Afrodyty, która zdradziła go z jego bratem Aresem. Ze względu na ten mit urządzenie to nazywa się czasem podwiązką Wenus. Początki używania w prawdziwym życiu pasów cnoty datuje się zwykle na okres krucjat. Jedni badacze dowodzą, że wyruszający z krzyżem mężczyźni tak zabezpieczali dostęp do swych żon, inni – że ustrojstwo przywieziono do Europy z Ziemi Świętej i stąd jego alternatywna nazwa: opaska syryjska. Nie mamy jednak żadnych mocnych dowodów na to, że były w użyciu w XII wieku. Ilustracja nieznanego autorstwa obrazująca pas cnoty w dziele Konrada Kyesera „Bellifortis” (źródło: domena publiczna). Według niektórych znawców tematu pierwszy pas cnoty sporządzono na przełomie XIII i XIV wieku w Padwie. Pomysłodawcą miał być Francesco da Carrara, pan miasta, który przygotował żelazne majtki dla zabezpieczenia dostępu do swej żony. Jednak nie przetrwało o nich do dziś nic poza legendą. Najstarszy znany rysunek pasa cnoty pochodzi z podręcznika sztuki wojennej. Choć rękopis „Bellifortis” z około 1405 roku dotyczył sposobów toczenia wojen, znalazła się też w nim powyższa rycina. Opatrzono ją jedynie krótkim opisem: Zapinany z przodu pas z hartowanej stali przez niewiasty florenckie noszony. Autor nie wspomina jednak, jak zdobyć taką twierdzę… Wenecki pas cnoty, prawdopodobnie z XVI lub XVII wieku, wystawiony w Pałacu Dożów (fot. Stevenj, lic. CC BY-SA Najstarsze pasy cnoty, jakie przetrwały do naszych czasów, pochodzą z przełomu XVI i XVII wieku. Wiele z egzemplarzy tego stróża czystości, znajdujących się w europejskich muzeach, to XIX-wieczne falsyfikaty. Nieraz okazywało się też, że urządzenie brane za pas cnoty miało inne przeznaczenie, na przykład służyło jako kaganiec dla psów. Nic dziwnego, że powyższy zabytkowy egzemplarz pochodzi z Wenecji – to właśnie mieszkanki Półwyspu Apenińskiego i Iberyjskiego najczęściej padały ofiarami opasek syryjskich. W przekonaniu ludzi renesansu, mieszkanki Południa Europy potrzebowały dodatkowego zabezpieczenia z powodu dużych rozmiarów ich szczeliny. Mieszkanki Północy mogły mniej obawiać się zakucia, gdyż chłód zamyka im owe narządy. Elementy budowy i rodzaje pasów cnoty na jednej grafice (fot. Joshua Heller, lic. CC BY Pasy, które przetrwały do naszych czasów, mają ten sam zasadniczy wzór. Składają się z opaski na biodra powyżej nerek, uformowanej z łączonych żelazem pasów. Od niej odchodziła metalowa (rzadziej skórzana) giętka taśma, przebiegająca między udami. Z przodu znajdowała się w niej szczelina, a z tyłu – otwór. Umocowana na pasie kłódka stanowiła istotną część konstrukcji. Sekret zatrzasku bądź klucz posiadał co do zasady jedynie małżonek nosicielki pasa. Zabierał go ze sobą w długie podróże i na wojny, aby w tym czasie małżonka przypadkiem nie zabawiała się z kim innym. A co ważniejsze: by nie zaszła w ciążę. Eksponat z muzeum dawnych tortur w Fryburgu Bryzgowijskim (fot. Flominator, lic. CC BY-SA Samo zabezpieczenie waginy nie wystarczało. Przekonani o chutliwości i pomysłowości kobiecej mężowie otwory i szczeliny w pasie cnoty otaczali ostrymi zębami. Potrafiły one skaleczyć lub nawet zmiażdżyć włożony weń członek. Skutecznie odstraszały więc każdego zatroskanego o swe przyrodzenie amanta. Zabezpieczały też przed wsunięciem jakiejkolwiek innej części ciała. Z czasem zamiast przerażających zębów zaczęto montować w opaskach syryjskich bardziej subtelne, a równie skuteczne, strzałki z kości słoniowej. Przechodziły one między wargami sromowymi. I także zapewniały, że nic nie przedostanie się do kobiecej szczeliny. Żelazny pas cnoty, pochodzący z XVI wieku, wyściełany (współcześnie) aksamitem i jedwabiem (fot. Wellcome Images, lic. CC BY ). Z czasem toporne pasy przekształciły się w rzemieślnicze cacka. Zaczęto dbać o ich zdobienie i o wygodę użytkowniczki. Kowalska dotychczas robota stała się dziełem niemal jubilerskim. Pasy grawerowano na powierzchni, zdobiono złotymi i srebrnymi ornamentami. Wnętrze obijano dla miękkości atłasem lub jedwabiem. W pochodzących z XVII wieku „Dialogach”, rzekomo napisanych przez Luisę Sigei, znajduje się opis łaskawego męża, który opasuje biodra żony jedwabiem zszytym na miarę. Postanowił też dorobić złote łańcuszki, i przygotować zamek i siatkę wysadzane drogimi kamieniami. To małe dzieło sztuki miało poświadczać, że mąż wcale żony nie krzywdzi, a wręcz składa jej hołd. Pas cnoty z otworem na kał w kształcie… serduszka! Egzemplarz wystawiony w austriackiej Twierdzy Hohensalzburg (fot. Marco Verch, lic. CC BY „Troskliwi” mężowie dbali nawet o to, by urozmaicić wygląd otworów. Dlatego często tylna dziurę miała kształt… serduszka. W niczym nie zmieniało to trudnego położenia kobiety. Metal wbijał się w skórę i ją ranił, a podczas spania urządzenie uciskało ciało, sprawiając potworny ból. Poza tymi niewygodami w pasie cnoty palącym problemem było utrzymanie higieny intymnej. Na krew miesięczną rzecz jasna osobnej dziurki nie było (co do zasady miała wyciekać szparą na mocz). Niezbyt wielkie otwory wymagały pewnej „wprawy”, by wszystko wydalić poza nie. Nawet jeśli udawało się nie pozostawić fekalnego, cuchnącego osadu po wewnętrznej stronie pasa, jakiekolwiek podtarcie czy mycie było wykluczone. Szczególnie, że przy pasie wyposażonym w zęby można było je przypłacić poranieniem palców. Tabliczka pod tym eksponatem słusznie wskazuje, że gdy mąż zginie albo klucz zaginie, sytuacja opasanej kobiety bardzo się komplikowała… (fot. Southdevonplayers, lic. CC BY W związku z ranami, jakie powodowało noszenie pasów cnoty, odbyło się kilka spraw sądowych. Jedna z nich rozegrała się w Danii. Zazdrosny mąż zamknął żonę w pas cnoty. Przez miesiąc kobieta znosiła ból. W końcu zainterweniowali jej przyjaciele. Mąż kobiety został wezwany przed sąd, który skazał go na banicję za okrutne traktowanie żony. W XVIII wieku mieszkanka południowej Francji wniosła do sądu skargę na męża, który osłonił jej części intymne pantalonami pokrytymi siatką z drutów mosiężnych połączonych szwami. Następnie zalakował osłonę i wyposażył ją w zamek. Pas cnoty wykonał własnoręcznie, wykorzystując do tego starą kolczugę. Zmusił żonę, by nosiła ten strój pod jego nieobecność, podczas ciąży. Wnętrze zamykanej, posrebrzanej muszli, przedstawiające brodacza otwierającego pas cnoty młodej dziewczyny. Przedmiot z kolekcji Henry’ego Wellcome pochodzący sprzed 1936 roku (fot. Ashley Van Haeften, lic. CC BY XVIII-wieczna logika, wyrażona w „Dialogach” Luisy Sigei, naprawdę napisanych przez adwokata Nicolasa Choriera, zachęca żony do dobrowolnego poddawania się zakuciu. Bo przecież jeśli kobieta jest cnotliwa, pas nie będzie jej przeszkadzał. W przeciwnym zaś wypadku mąż wyświadcza jej przysługę, ratując jej cnotę. Nawet Wolter miał okazję zetknąć się osobiście w swych miłosnych podbojach z pasem cnoty. Jak pisał, jeszcze jako rozpalony młodzian: Twój mąż i despota do twych powabów zatrzasnął mi wrota. Dziś triumfalnie pióra starcze stroszy, klucz w rękach ściska do naszej rozkoszy. Myśliciel zamykanie dostępu do wrót rozkoszy uważał za niedopuszczalne. Kolejna opasana kobieta oddaje mężowi klucz do swej cnoty. Obraz olejny H. M. Haymana z 1916-1917 roku (fot. Wellcome Images, lic. CC BY Jeszcze nie tak dawno, w 1892 roku, Francuz nazwiskiem Hufferte uwiódł młodą dziewczynę, a następnie stał się o nią tak zazdrosny, że ubrał ją w pas cnoty. Nie wiemy, jak dokładnie ta sprawa się skończyła, lecz gazety z tego okresu publikowały czasem reklamy takich przyrządów. Nawet w XX wieku zdarzało się używanie pasów cnoty. W 1932 roku pewien mieszkaniec Batavii w stanie Nowy Jork namówił żonę do noszenia pasa przez trzy miesiące. Czternaście lat później William Truaz z Atlantic City w stanie New Jersey, na co dzień stolarz, w wolnym czasie prowadził manufakturę stalowych pasów cnoty. Pierwowzór poprzedniego obrazu, choć o zupełnie innym wydźwięku. Karykatura pochodząca z ok. 1590 roku. W centralnej scenie żona przekazuje mężowi, wyjeżdżającemu w daleką podróż, klucz do pasa (autor: Heinrich Wirrich, źródło: domena publiczna). Pasy cnoty w sztuce stały się prędko motywem służącym do drwin z naiwności męskiej. Taki cel miały powyższy rysunek satyryczny. W centralnej scenie żona przekazuje mężowi, wyjeżdżającemu w daleką podróż, klucz do pasa. Okazuje tym samym uległość, wierność i pogodzenie z losem. Czy aby na pewno? Kiedy lepiej się przyjrzymy, zauważymy, że staruszka w tle posiada kopię klucza… Towarzyszy jej młody, elegancki mężczyzna. Zdaje się być już naszykowany, by zastąpić małżonka w rozdawaniu pięknej damie uścisków. Całość układa się w satyrę na męża, którego nawet zakucie żony nie chroni przed rogami. XVI-wieczny niemiecki rysunek satyryczny, przedstawiający kobietę w pasie cnoty z mężem i amantem (źródło: domena publiczna). Pas cnoty był wyrazem męskich fantazji. Symbolizował ich roszczenia do władzy i wyłączności nad ciałem małżonki. Przy okazji potwierdzał przekonanie o wrodzonej kobiecej rozwiązłości. W końcu panie zdolne były nie tylko do zwykłej zdrady, ale też masturbacji, kontaktów lesbijskich i zoofilii. Uwodzicielskie z natury niewiasty miały bowiem mieć „otwarte” przyrodzenie, do którego mogła wejść każda rzecz i stworzenie. Mężczyźni czuli potrzebę zakorkowania, przynajmniej w wyobraźni, tej szczeliny. A filozofowie i teologowie podsycali tylko te niepokoje. XIX-wieczny pas cnoty (fot. Maya West, lic. CC BY SA Pasy cnoty widywało się wyjątkowo rzadko. Istniały naprawdę, ale o wiele częściej występowały w literaturze i wyobraźni ludu. Tylko najokrutniejsi i najbardziej opętani wizją niewierności mężowie zmuszali żony do noszenia tych przyrządów. Jedynie kilka setek Europejek musiało dźwigać to nieszczęsne brzemię. Skrępowanie, niewygoda, upokorzenia a nierzadko bolesne otarcia – oto straszna cena gwarancji wyłączności w dostępie do ich ciała. Pasy nie miały wiele wspólnego z pozytywnym aspektem czystości, za to wiele z podwójną moralnością i koncepcją męskiej dominacji nad ciałem kobiety. Ten pancerz nałożony na genitalia był groźbą nieustannie wiszącą nad kobietami. Przypominał, że ich obowiązkiem była czystość. Swoboda seksualna zaś stanowiła wyłącznie przywilej mężczyzn. *** Inspirację i główne źródło opisów stanowiła książka Diane Ducret, Zakazane ciało. Historia męskiej obsesji, Znak Horyzont 2016. Pomocniczo wykorzystane zostały również: Elizabeth Abbot, Historia celibatu, Wydawnictwo Dolnośląskie 2003. Guy Bechtel, Cztery kobiety Boga. Ladacznica, czarownica, święta, głupia gęś, Wyd. Akademickie Dialog 2001. Stephen Harris, Bryon L. Grigsby, Misconceptions About the Middle Ages, Routledge 2010. Waldemar Kuligowski, Miłość na Zachodzie. Historia antropologiczna, Wyd. Nauk. UAM 2004. George Monger, Marriage Customs of the World: An Encyclopedia of Dating Customs and Wedding Traditions, ABC-CLIO 2013.

Akwarela. 15 grudnia 1824 r. urodził się Juliusz Kossak – wybitny polski malarz i rysownik. Dzieciństwo i młodość spędził we Lwowie, tutaj studiował i uczył się malarstwa. Był synem Michała Kossaka, właściciela niewielkiej wsi Knihinin pod Stanisławowem, który był sędzią kolejno w Stanisławowie, Wiśniczu i Lwowie.

Pasek (tasiemka) św. Dominika jest poświęcony i należy do sakramentaliów, a jako taki, ma przypominać o opiece św. Dominika (nie działa jak talizman – to wiara, gotowość na przyjęcie woli Bożej, wytrwała i ufna modlitwa czynią cuda, przygotowują i otwierają serce na przyjęcie DARU). Historia „paska” związana jest z cudownym obrazem świętego Dominika w Soriano. Długość jego odpowiada obwodowi cudownego obrazu. Na pasku jest umieszczony fragment modlitwy „O nadziejo przedziwna”. „Pasek” służy do przepasania się. Obecnie niektórzy praktykują noszenie go przy sobie lub przepasują się na czas modlitwy, najczęściej jednak noszą go cały czas na sobie, tak jak przekazuje tradycja. Św. Dominik de Guzman czczony w obrazie w Soriano Od samego początku klasztor w Soriano był ścisłej obserwancji. Klasztor składał się z trzech ojców i jednego brata konwersa, -minimalny numer wymagany na założenie kanoniczne-, liturgię godzin odmawiano w nocy jak we wszystkich dużych klasztorach. W 1530 roku, 20 lat po założeniu, mały klasztor był zamieszkany przez O. Domenica Galiano Przeora, O. Stefana Natale da Soriano, O. Tommasa da Gerocarne, Brata konwersa Lorenza da Grotteria i Brata Natalego Sorbilli młodego tercjarza. W nocy z 14 na 15 września tego roku, około trzy godziny przed świtem, Brat Lorenzo, dając pierwszy znak chóru, zszedł do kościoła by przygotować wszystko na poranne modlitwy. W momencie gdy zaczął zapalać świece głównego ołtarza, zauważa, w tym delikatnym świetle obecność trzech szlachetnych kobiet. Brat jest bardzo zaskoczony: kobiety w kościele, o tej godzinie, przy zamkniętych drzwiach?!…Ale najbardziej szlachetna z tych trzech dam nie zostawia czasu na przemyślenia. Zbliża się do niego i pyta: Pod jakim wezwaniem jest ten kościół? Pod wezwaniem Świętego Dominika- odpowiada z niepewnością i z podejrzeniem. Posiadacie- kontynuuje dama- jakiś obraz Świętego? Nie mamy jak tylko ten- i brat pokazuje grubiański fresk apsydy. Dobrze, więc proszę weźcie ten. Zanieście go do przełożonego i powiedzcie żeby go umieścił nad głównym ołtarzem. Tak mówiąc, dostojna kobieta wręcza bratu zwój i oddala się z dwoma damami w półcieniu kościoła. Brat Lorenzo biegnie do Przeora by opowiedzieć, co się wydarzyło i wręczyć mu zwój. Zauważając emocję brata, również dwóch ojców podbiegło dowiedzieć się, co się stało. Ojciec Galiano otwiera zwój: to ładny obraz Świętego Dominika. Zaskoczeni i zachwyceni bracia biegną do kościoła w poszukiwaniu trzech kobiet. Zapalone świece na ołtarzu jeszcze delikatnie oświecają nawę, ale jest ona kompletnie cicha i pusta. Szukają wszędzie:, ale nic. Kontrolują starannie wszystkie zamki w drzwiach: wszystkie są starannie zamknięte i nienaruszone. Pytają więc na zewnątrz kościoła, ale również tam nikt kobiet nie widział ani nie słyszał. Pobożnym Braciom nie zostaje jak zwrócić się ku niebiosom by wyjaśnić te misterium i czy czasami nie zostali omamieni przez jakąś diaboliczną sugestię. Następnej nocy Św. Katarzyna Medycejska objawia się jednemu z trzech Ojców i ujawnia mu, że trzy kobiety, które widział Brat Lorenzo były nimi Najświętsza Maryja Panna, Św. Maryja Magdalena, i ona sama Św. Katarzyna Męczennica. Kroniki nie wymieniają imienia Ojca, który miał wizję, ale autorzy są zgodni w przypuszczeniu, że był nim sam Ojciec Galiano, który czcił kult do Św. Katarzyny. Powstawało wiele imitacji świętego Płótna, ale raz z braku doświadczenia, raz z braku zapoznania się z oryginałem, kopie generalnie były tak niedoskonałe, że wzbudziło to w wielu uprzedzenie, że OBRAZ z Soriano jest artystycznie brzydki. Inni przeciwnie, twierdząc, że emanuje z wizerunku Świętego tajemniczy blask, tak, że aż oślepia i artysta jest niezdolny do ukończenia obrazu. Prawda może znajduje się pośrodku. W całokształcie OBRAZ wydaje się dobrego wykonania. Jeżeli anatomicznie zawiera wiele wad, wyraz twarzy jest tak słodki i niebiański, że można uwierzyć tym artystom, którzy nie zdołali wykonać imitacji tego Płótna. Jeśli Kościół jest tak bardzo ostrożny i roztropny w instytucjach, tym bardziej ostrożny i roztropny po obłędach i oszczerstwach reformatów, jeżeli więc Kościół nie obawiał się zatwierdzić, i udzielić największych przywilejów Obrazowi Świętego Dominika w Soriano, powinno to wystarczyć by przekonać tych chrześcijan sceptycznych, i rozbroić tych wszystkich, którzy we wszystkich kultach widzą tylko sentymentalizm i przesadną pobożność. Kościół rozeznał Bożą rękę w wydarzeniach w Soriano, a wierni poszli z pewnością za głosem tej niezawodnej nauczycielki, jaką jest sam Kościół. Narzędzia, jakimi posługuje się miłosierdzie czasami mogą się wydać naiwnymi lub dziecięcymi; ale Bóg, jak dobrze wiemy, wybiera słabych, aby zawstydzić możnych, i nasze marności przemienia wszechmocną mocą w swoje cuda. Oprócz modlitwy – i w każdym dobrym czynie, który chce wybłagać łaski naszego dobrego Pana- oprócz setek wzruszających ekspresji, które wiara podpowiadała w bólach duszy chrześcijan, w kulcie Św. Dominika używało się z wielkim pożytkiem, olej z lampy, która nieustannie jest zapalona pod jego Świętym Wizerunkiem; czasami otrzymane zostały takie same łaski z olejem z obojętniej, jakiej lampy zapalonej pod jakąkolwiek jego reprodukcją. Używano również tak zwane Misure: poświęcone paseczki o dokładnych rozmiarach szerokości i długości sławnego Obrazu z Soriano. Zdarzyły się przypadki kogoś, kto otrzymywał łaski dotykając jakiejkolwiek reprodukcji obrazu Świętego, ktoś innych dotykając chorą część książką, który opisywała cuda Świętego. Jak w innych Sanktuariach, również w Soriano, od początku pojawienia się niebiańskiego Obrazu, zaistniał kult sacre Misure (Święte Rozmiary), które owocowały w dobrach duchowych i to wstążki albo kawałki materiału (bawełna lub len), ucięte według rozmiaru długości i szerokości OBRAZU Św. Dominika i potem pocierane o Obraz Świętego. Na początku te Misure były używane przede wszystkim przez kobiety w błogosławionym stanie; ale po czasie zostały one zakładane przez wszystkie te osoby, które potrzebowały łask. Potwierdzone otrzymane łaski są bardzo liczne. Kto był przepasany Misurą Św. Dominika z Soriano, czuł się chroniony przed każdym niebezpieczeństwem duszy i ciała. Opowiada się również o przypadkach umierających, którzy po nałożeniu paska, odzyskiwali natychmiast zdrowie. Innym skutecznym sposobem, z którego skorzystał Św. Patriarcha by obdarzyć wieloma łaskami swych wiernych, był olejek z lampy która pali się nieustannie pod obrazem Św. Dominika w Soriano. Był rozlewany w małe ampułki albo były używane po prostu kawałki waty zamoczone w olejku, przez ten olej dokonaływało się wiele cudów. To co jest w tym najbardziej niesamowite, że te same efekty można było osiągnąć również z każdym olejkiem z lampy, która była zapalona pod reprodukcjami obrazu z Soriano. Sławni Bollandyści, przekazują nam dwa cuda dokonane w Belgii i potwierdzone procesem kanonicznym przez lokalnych Biskupów. Pierwszy wydarzył się w Awersie dnia 23 grudnia 1632 roku Caterzynie Praet, sparaliżowaną cudownie uleczoną; drugi zaś dokonał się 1 listopada 1634 roku, który uzdrowił Caterinę Van der Vaert, chorą na raka piersi. Fragmenty z książki: Ojciec Antonino Barilaro ŚWIĘTY DOMINIK w Soriano Już od czasu pojawienia się cudownego obrazu św. Dominika, za jego pośrednictwem, oraz za pomocą związanych z nim sakramentaliów, ludzie wypraszają liczne łaski u Boga. W starych kronikach zanotowano 70 przypadków przywrócenia do życia osób umierających lub znajdujących się w stanie śmierci klinicznej, uzdrowienia głuchych, niewidomych, kalekich od urodzenia, Niezliczone były również ozdrowienia ze śmiertelnych chorób. I nie są to bynajmniej legendy – już w XVII w. powołana została bowiem specjalna komisja oceniająca prawdziwość cudownych uzdrowień. Dzięki Obrazowi, na początku XVII w., łaskę wyzdrowienia wyprosił śmiertelnie chory Orazio Mattei – biskup Gerace (dzisiaj Locri). Ciężko chory Francesco Ferrera z Mesyny w 1614 r. odzyskał przed obrazem władzę w nogach i mowę. W cudowny sposób zasklepiła się również potarta oliwą z lampy św. Dominika rozłupana czaszka generała Bernardino Grosso z Neapolu. W 1619 r. powróciła do życia konająca po poronieniu dziecka markiza Felice Caracciolo. Także jej córeczka wróciła do życia. Jeden z najważniejszych cudów wydarzył się jednak w 1620 r. Pewien markiz wraz z żoną modlili się do świętego prosząc go o syna. Pewnej nocy, około święta Matki Bożej Gromnicznej, św. Dominik pojawił się we śnie przeorowi klasztoru w Soriano, polecając mu wysłać wspomnianemu markizowi świecę poświęconą w klasztorze. Przeor spełnił prośbę świętego, a markiz z nadzieją i wdzięcznością przyjął ofiarowany mu dar. Jakież było jego zdziwienie, kiedy w listopadzie następnego roku, jego małżonka – bez problemów, jakie przeżywała podczas poprzednich porodów – powiła mu synka. Co więcej, dwa dni po narodzinach potomka do pokoju gdzie przebywała markiza z maleństwem wpadł piorun. Żywioł zniszczył okno i kawałek podłogi, nie robiąc jednak krzywdy żadnej z obecnych w pokoju osób. Niezwykłej łaski doznał również pewien Polak, Adam Krakowiński. Podczas podróży morskiej z Norwegii do Danii zaskoczyła go groźna burza. Zatopionemu w głęboki sen żeglarzowi przyśnił się wówczas nigdy wcześniej nie widziany obraz św. Dominika. Mężczyzna opowiedział o tym swoim kompanom, którzy uwierzyli we wsparcie świętego. Statek szczęśliwie dobił do brzegu, a Krakowiński – dowiadując się o cudownym obrazie – odbył pielgrzymkę do Soriano i złożył relację z cudu nazywając go „łaską św. Dominika udzieloną spontanicznie bez znania Go i wzywania”. Cudami zasłynęły również kopie świętego obrazu – także ta, którą w 1642 r. przywiózł do krakowskiego klasztoru ss. Dominikanek na Gródku ks. Jan Waxman, profes i przeor konwentu krakowskiego oo. Dominikanów. Pierwszego cudu doznał sam przeor dominikanów, o. Alanus Chodowski, kolejnego – w 1684 r. „utrapiona od czarta” niejaka panna Regina Gniemczołka. Z paraliżu uzdrowiona została „sławetna Katarzyna Więckiewiczowa Wdowa”,a z zadławienia się ością uratowana została inna mieszczka. W starych księgach czytamy również: Roku 1684, dnia 11. Lipca, Sławetna Maryanna Mieszczka Krakowa ofiarowała Syna, którego umarłego porodziła, przed ten Obraz s. Dominika, przyniósłszy go, żywego oglądała y do Chrztu zaniosła, y dano mu Imię Dominik. W opisie cudów odnajdujemy tez jedną interesującą informacje: „Z tego obrazu biorąc miar – ustępować Matronom ciężarnym, aby szczęśliwie mogły rodzić, y doznać łask za pośrednictwem świętego Ojca Dominika, iako osobliwego Patrona, w tey potrzebie”. Żródło: „Cuda i łaski Boże”, hb Obraz św. Dominika z Soriano w kościele MB Śnieżnej „na Gródku” przed renowacją Obraz św. Dominika z Soriano w kościele MB Śnieżnej „na Gródku” po renowacji Świadectwa z archiwum klasztoru „na Gródku” Chciałam siostrom podziękować za wysłanie paska św Dominika. Za wstawiennictwem jego udało nam się wyprosić u Pana dar macierzyństwa. Chciałabym się podzielić tym świadectwem. Otóż po kilku miesięcznych próbach zajścia w ciążę nie udawało się. Byłam zła na Pana Boga, szukałam przyczyny dlaczego jeszcze nie udało się. Wszystko w porządku było ze mną, ale wtedy pomyślałam może coś z mężem, może on nie może mieć potomstwa … Zaczęło się w naszym małżeństwie psuć się choć bardzo kochaliśmy to bardzo pragnęliśmy dziecka. Patrzyłam na pary, znajomych, którzy mieli dzieci z zazdrością i żale do Pana Boga. Wtedy przeczytałam o pasku św Dominika. Napisałam do sióstr i po tygodniu otrzymałam wraz z modlitwa. Pasek nosiłam przez kilka miesięcy a modlitwę odmawialiśmy codziennie wraz z mężem. Międzyczasie udaliśmy się w podróż do Izreala, między innymi do groty mlecznej. Cały pobyt był opatrzony modlitwa o ten szczególny dar. Kilka tygodniu później czułam, że jestem w ciąży. Pierwszy też zrobiłam 8 grudnia w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Maryji. I bez niego czułam, że noszę nowe życie. Tak też się stało wizyta później u lekarza i potwierdzenie, że mały cud nosze pod sercem. Modlitwę odmawialiśmy przesz cały okres ciąży, która przebiegała bez zastrzeżeń i komplikacji. Poród również był bezbolesny i szybki. Mała Antonina przyszła na świat w dniu 6 sierpnia w rocznicę śmierci św Dominika, w samo południe w Anioł Pański o w święto Przemienienia Pańskiego! Ktoś mi powie, że to przypadek nie to cud za sprawą św Dominika. Termin był na 17 sierpnia. Również Maryja to dziecko otacza opieka bo czciliśmy Matkę Boską Famiska i dlatego też ten sierpień miesiąc Maryji. Dzielę się bo wiem, że nasze świadectwo powinno pójść dalej aby dodać otuchy i zaufać Panu Bogu. I powtarzać w każdym czasie Jezu Ufam Tobie. Ty masz plan i na ten plan mamy czekać ufając Tobie Pozdrawiam Celina i Daniel ******************** Chciałabym serdecznie podziękować za modlitwę i pasek św. Dominika. Wierzę, że dzięki modlitwie moje dziecko dziś jest ze mną. Mam na imię Marta i o pasku dowiedziałam się w trakcie pobytu w szpitalu gdy moja ciąża była zagrożona. Miałam kilka guzów na jajniku w tym jeden wielkości 13 cm.. Lekarze podejrzewali nowotwór. Podejrzewali też, że dziecko ma niezwykle rzadką wadę genetyczną- triploidię i ciążę trzeba usunąć. Pasek św. Dominika zamówili mi rodzice i początkowo sceptycznie podchodziłam do tego. Mimo wszystko zaczęłam nosić pasek i modlić się do św. Dominika. Wszystkie podejrzenia lekarzy nie sprawdziły się. Każdego dnia odmawiałam modlitwę i pod koniec ciąży okazało się, że guz zniknął. Lekarza byli zaskoczeni bo wcześniej mówili, że trzeba guza usunąć operacyjnie bo sam nie zniknie. urodziłam zdrową córeczkę i jest moim największym szczęściem. dla mnie to jest cud, że ona jest na świecie. Jeszcze raz bardzo dziękuję za modlitwy. ******************** Pragniemy gorąco podziękować Siostrom za modlitwę. Od ponad dwóch lat staraliśmy się o potomstwo. Pod koniec sierpnia 2017 r. koleżanka Gosia przywiozła nam od Sióstr pasek św. Dominika. Nie wiedziała, że od 6 tygodni jestem w stanie błogosławionym i że ciąża jest zagrożona (to był dzień mojego powrotu ze szpitala). Od razu rozpoczęliśmy z mężem systematyczną modlitwę za przyczyną św. Dominika, jednak do samego paska podeszłam sceptycznie. Po kilkunastu dniach podjęłam decyzję, że będę go nosić i tak było do czasu rozwiązania. Dziś cieszymy się zdrową, śliczną dwumiesięczną Anielką. Również za wstawiennictwem Służebnicy Bożej Magdaleny Marii Epstein uprosiliśmy wielokrotnie pomoc w trudnych sprawach zawodowych i rodzinnych. Za wszystko chwała Bogu miłosiernemu! Bóg zapłać! Dobrze, że jesteście! Karolina z mężem Pawłem ******************** Szczęść Boże. Piszę, aby podzielić się z Siostrami naszym świadectwem. Staraliśmy się z mężem 4 miesiące o dziecko. Niby niedługo, ale dla nas każdy miesiąc był rozczarowaniem. Ponad rok temu będąc w ciąży napisałam do Sióstr z prośbą o wysłanie modlitwy i paska św. Dominika. Byłam wówczas po drugim krwawieniu i po pobycie w szpitalu. Dwa razy prawie straciłam dziecko. Przy drugim krwawieniu o wiele gorszym, kiedy jechałam karetką do szpitala powierzyłam swoje dziecko Bogu. Modliłam się, że oddaję się Jego woli i niech stanie się wedle Jego upodobania. Z diagnozą „poronienie” trafiłam na oddział patologii ciąży, gdzie po wykonaniu badania USG lekarz był w szoku. Powiedział, że serduszko bije. Po powrocie do domu postanowiłam napisać do sióstr z prośbą o pasek i modlitwę. Od tamtego momentu modliliśmy się codziennie z mężem, a ja obwiązywałam co raz większy brzuch paskiem. I tak do 34 tygodnia ciąży. Wtedy na świat przyszedł Antoś. 6 tygodni przed terminem. Poród trwał bardzo długo i był ciężki. Dookoła szyi Antka obwiązana była pępowina Musieliśmy się śpieszyć bo tętno maluszka spadało. Urodziłam naturalnie, Antoś oddychał sam. Mimo tego, że był wcześniakiem nie leżał w inkubatorze, był bardzo silny i dzielny, a za razem taki malutki. Teraz synek ma 11 miesięcy, zaczyna chodzić. Dla nas to cud, że jest z nami. I nadal, kiedy Antek czuje się gorzej, kiedy choruje i ma gorsze dni i kiedy widzę, że cierpi, kładę na niego pasek i modlę się. Wiem, że za wstawiennictwem św. Dominika Bóg okazuje Nam swoją łaskę. Do końca życia będziemy wdzięczni za to co dostaliśmy od Boga. Nigdy nie traćcie wiary. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Agnieszka ******************** Bóg jest wspaniały! Przepraszam, że z podziękowaniami czekałam tak długo, a mianowicie 3,5 roku. Ale zacznę od początku, kilka lat temu poroniłam był to zaśniad groniasty, inaczej nowotwór ciąży, lekarze, znajomi odradzali mi następną ciąże ze względu na komplikacje, żeby się nie powtórzyła historia z zaśniadem. Oczywiście ja również myślałam jak oni, żeby nie ryzykować bo jedne dziecko już mieliśmy – córeczkę. Zaczęliśmy z mężem używać środków antykoncepcyjnych. Ale myśl o jeszcze jednym dziecku gdzieś w mojej głowie była obecna, ale był też paniczny strach. Z pomocą przyszedł mi Pan Jezus posyłając mnie do wspaniałego księdza do spowiedzi. Uświadomił mnie on o szkodliwości antykoncepcji i powiedział jedne zdanie, które przypominam sobie zawsze w trudnych momentach mojego życia: „Komu ufasz lekarzom, czy Panu Bogu”, oczywiście odpowiedź była jedna – Bogu. Od tej pory postanowiliśmy z mężem spróbować. Zaszłam w ciążę, Pan Bóg był dla nas bardzo hojny, ponieważ okazało się, że to bliźniaki. W internecie przeczytałam o pasku św. Dominika, napisałam do Sióstr z prośbą o pasek i otrzymałam. Codziennie się modliłam do św. Dominika, nosiłam pasek powierzając moje bliźniaki Panu Bogu. Nawet wtedy, gdy w 3 miesiącu ciąży zaczęłam krwawić i leżałam w szpitalu wiedziałam, że przecież nic złego nie może się stać. Po 9 miesiącach dzieci urodziły się zdrowo i szczęśliwie, dostały po 10 punktów. Dziś Marysia i Andrzejek mają 3,5 roku, są zdrowi i nieźle rozrabiają. Nie wiem czemu z podziękowaniami czekałam tak długo, ale codziennie pamiętam o Siostrach w swojej modlitwie. Jeszcze raz serdeczne Bóg Zapłać. Niech Was Bóg błogosławi. Monika Modlitwy do św. Dominika wraz z poświęconym paskiem wysyłamy małżeństwom pragnącym polecić się wstawiennictwu św. Dominika. Skorzystaj z poniższego formularza

Opis Pasek klinowy do Lumaga Rambo HC 10 PRO Produkcji SKF. Pan Rębak poleca: Pasek klinowy do rębaka Lumag HC15 PRO . Paski klinowe pełnią bardzo ważną rolę w każdym rębaku, to dzięki ich pracy możemy wykorzystywać pełną moc silnika, dlatego ich jakość jest kluczowa dla wydajności rozdrabniacza.
PromocjeOdzieżObuwieSportAkcesoriaCzapki i kapeluszeTorby i plecakiOkulary przeciwsłoneczneZegarkiPaskiPaski klasycznePaski casualPaski plecioneBiżuteriaPortfele i etuiOkulary blokujące niebieskie światłoKrawaty i akcesoriaChusty i szalikiRękawiczkiMaskiParasoleAkcesoria tech i audioPozostałeDesignerKosmetykiOkazjaOkazjaOkazjaOkazjaOkazjaOkazjaObserwuj swoje ulubione markiBądź na bieżąco z nowościami i zł-5%132,05 zł23">23">139,00 zł-5%23">Pewp1/panass="heWLCX">Pewp1/_zV _0xLoFW u9KIT8 FCIprz uEg2FS _2Pvyxl">
Nasze uwagi. Proszę zauważyć, że otrzymywanie duńskiego zasiłku rodzinnego “opłaca” się do 7 roku życia dziecka/dzieci. W Polsce otrzymujemy miesięcznie 500 zł na dziecko – niezależnie od wieku, co na kwartał daje 1500 zł, natomiast w Danii na dziecko powyżej 7 roku życia dostajemy 2883 kr co jest kwotą zbliżona po Obok fundacji Ja Wisła bierze w nim udział 10 innych organizacji pozarządowych. Ale to fundacja Przemka Paska cieszy się pośród nich największą renomą. Potrfolio Ja Wisła ma imponujące. Pasek organizował rejsy po Porcie Czerniakowskim, biegi wzdłuż Wisły, warsztaty bębniarskie, teatr na wodzie, na starym spadochronie pod filarami mostu Łazienkowskiego wyświetlał filmy, uporządkował plażę Desantu obok pomnika Sapera, organizował tańce, koncerty, spływy kajakowe, walczył z quadami i sprzątał nabrzeże. W tym roku zwodował krypę, którą o świecie i wieczorem woził ludzi na Bielany, i która stała się największym jego kłopotem. [srodtytul]Zaproszenie nad rzekę[/srodtytul] To on pierwszy ściągnął ludzi nad rzekę, dbając o to, by oferta była atrakcyjna i bezpłatna. Na początku rozkręcał kulturalne życie nad Wisłą za darmo. Z czasem dostawał z urzędu miasta dotacje. Z każdym rokiem coraz większe. W 2005 roku wsparcie wyniosło 5 tys. zł. Rok później już 147,6 tys. zł, w 2007 115 tys. zł, a w 2008 140 tys. zł. W tym roku na swoje projekty fundacja otrzymała 600 tys. zł. W miarę jak działalność fundacji nabierała rozmachu, Przemek Pasek zyskiwał coraz więcej sympatyków, ale też wrogów. – Naraził się wielu osobom. Zaszedł za skórę przedsiębiorcom, którzy wysypywali tony gruzu i popiołów na tereny międzywala w Józefowie, Wawrze i Nowym Dworze. Na debacie o Wiśle publicznie potrafił zarzucić dyrektorom Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, że pozwalając na to, zbijają majątki. Wrogów narobił sobie dużo, bo oskarżanie przychodziło mu łatwo, a dowodów nie miał – mówi Mirosław Kaczyński, kapitan żeglugi śródlądowej. Dyrektor RZGW Leszek Bagiński nie chciał się o nim wypowiadać. Dariusz Bogacz, rzecznik RZGW, ograniczył się tylko do stwierdzenia, że relacje z fundacją ograniczają się do prostowania oskarżeń. – Pan Pasek rzadko ma pełną wiedzę na pewne tematy – mówi. Nigdy jednak RZGW nie wytoczyło Paskowi żadnego procesu o zniesławienie. [srodtytul]Korzenie buntownika[/srodtytul] Nigdy do pokornych nie należał. W młodości był członkiem punkowej załogi z Mokotowa i duch anarchii go nie opuścił. Sam szuka sobie autorytetów i nie liczy się ze zdaniem starych wodniaków. Niezależnie od hojnych dotacji często krytykuje urząd miasta. Jednak w ratuszu krąży opinia, że duża część ataków, głównie na Marka Piwowarskiego, pełnomocnika do spraw zagospodarowania brzegów Wisły, spowodowana jest tym, że sam szef fundacji Ja Wisła widziałby się w jego fotelu. Pasek jednak temu zaprzecza. – Urzędnik nieposiadający biura ani odpowiednich finansów na uporządkowanie rzeki, nabrzeży i animacje wydarzeń kulturalnych zawsze będzie tylko figurantem – przekonuje. W miarę upływu czasu w relacjach z miastem coraz bardziej dawała o sobie znać gorsza strona jego charakteru: zarzucana mu przez wielu arogancja. – Wszyscy pamiętają, jak podczas rozmów z wiceprezydentem Jakubiakiem, o wykupieniu za pieniądze miasta niszczejącej zabytkowej barki, Pasek uniósł się i trzasnął drzwiami. Miasto chciało przejąć barkę, a po odrestaurowaniu udostępnić kilku organizacjom, nie tylko Ja Wisła. – Przemek chciał barki dla jego fundacji – mówi anonimowo jeden ze świadków spotkania. Klara Kopcińska ze stowarzyszenia STEP, również realizującego swoje projekty nad Wisłą, potwierdza opinie o trudnym charakterze Paska. – Chcieliśmy współpracować, ale on nie dopuszcza nikogo nad Wisłę. Jest przy tym arogancki i uważa, że wszystko wie najlepiej. Potwierdza to Mirosław Kaczyński. – Przemek jest apodyktyczny i niezmiernie trudny we współpracy. Zbyt często uważa, że wszystko wie najlepiej i rzadko kiedy słucha rad – charakteryzuje go Kaczyński. – Ale generalnie to bardzo porządny chłopak, tylko trochę raptus. Robi wspaniałe rzeczy, ale powinien mieć więcej pokory. Z kolei Bogna Świątkowska z fundacji Bęc Zmiana o Pasku wyraża się tylko w superlatywach. – To prawdziwy pasjonat, który w dodatku tą pasją zaraża. W sprawy Wisły jest bardzo zaangażowany i wyczulony na wszelkie nieprawidłowości. Dlatego niczego nie owija w bawełnę. Za to go bardzo cenię – wyjaśnia Świątkowska. W sprawie barki Pasek kolejny raz dopiął swego, bo ostatecznie fundacja zaciągnęła w banku komercyjny kredyt (80 tys. zł) na jej kupno i teraz szuka sponsorów, którzy sfinansują kosztowną renowację. Ale przedtem Przemek wpakował się w kolejne kłopoty. [srodtytul]Kto doniósł?[/srodtytul] W środowisku wodniackim od dawna krążyły plotki, że są naciski na policję rzeczną, by szukać czegoś na Paska. – Pierwsze ostrzeżenie od policji już dostał, gdy organizował w zeszłym roku nocne rejsy dla uczczenia rocznicy Powstania Warszawskiego – przypomina Kaczyński. – Przepisy mówią jasno, że nocą pływać nie wolno – mówi. Potem imprezy w Porcie Czerniakowskim zaczęli odwiedzać tajniacy. Zatrzymali nawet dwóch zaproszonych przez fundację gości, oskarżając ich o posiadanie marihuany. Tydzień później policja rzeczna w asyście funkcjonariuszy z komendy stołecznej i tajniaków zatrzymuje krypę, którą Pasek wraz z pasażerami wypływa w kolejny rejs na Bielany. Ktoś miał powiadomić policjantów rzecznych, że podczas rejsów nie są spełnione wymogi bezpieczeństwa. Dlaczego więc po takim donosie policja rzeczna tak długo zwlekała z kontrolą? – Potrzebny był pretekst. Realizując wycieczki na Bielany, za każdym razem wpływaliśmy do Portu Praskiego, gdzie mieści się komisariat policji rzecznej. Od początku projektu przepływaliśmy obok nich 10 razy, wystarczyło tam nas skontrolować – mówi Pasek. – Byliśmy ostrzegani, żeby nie zabierać na pokład więcej niż 12 osób, bo policja tylko na to czeka. W tamtą środę mieliśmy na pokładzie trzy dodatkowe puste leżaki. To wystarczyło – wyjaśnia Pasek. Łódź przewożąca więcej niż 12 pasażerów jest traktowana jako statek pasażerski, który powinien spełniać szereg wymogów. Tych krypa nie spełniała. Skończyło się tym, że szef fundacji oraz Piotr Malinka, sternik, który przebywał wtedy na łodzi, usłyszeli zarzuty narażenia pasażerów na utratę zdrowia lub życia. Grozi im za to do pięciu lat więzienia. Krypa została zajęta przez policję i czeka, aż sprawę oceni powołany przez prokuratora rzeczoznawca. [srodtytul]Musi być na tip-top[/srodtytul] Tymczasem Przemek Pasek nie poczuwa się do winy. Uważa że przepisów nie złamał. Nadal zamierza też wozić pasażerów na Bielany. W tym celu przygotowuje właśnie nową, mniejszą łódź, która już kiedyś była wykorzystywana do przewozu osób. Typowy dla niego upór i konsekwencja w dążeniu do celu znowu spotkała się z odmiennymi reakcjami. – Niezależnie od tego, ile pozytywnych rzeczy by nie zrobił, to nie upoważnia go do stawania ponad prawem i łamania przepisów – mówi Agnieszka Wlazeł. W komentarzach pod artykułami na ten temat jest wiele wpisów od ludzi, którzy pływali z Paskiem po Wiśle. Narzekają na głupie ich zdaniem przepisy i zachęcają do kontynuowania rejsów. Ale nie brak też głosów krytycznych. – Teraz wszystko musi być pod względem przepisów i zezwoleń na tip-top. W przeciwnym razie znowu go „utrącą”, a to dla Wisły będzie niewątpliwa strata – zaznacza Mirosław Kaczyński. Albert Camus „Dżuma” - nawiązania do innych dzieł literackich - Intertekstualność w „Dżumie” Alberta Camusa Jan Chryzostom Pasek „Pamiętniki” - „Pan Pasek w Danii” - interpretacja i analiza fragmentu „Pamiętników” Paska Pierre Corneille „Cyd” - charakterystyka Rodryga Trybunał Stanu - kompetencje Trybunału Stanu.
Jan Chryzostom Pasek – Pamiętniki – Czas i miejsce akcji, omówienie utworu Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska są najwybitniejszym zabytkiem pamiętnikarstwa staropolskiego, są ważnym źródłem historycznym, ktorego wiarygodność potwierdzają relacje ludzi biorących udział w wydarzeniu. Powstawały prawdopodobnie w latach 1690-95, pod koniec życia autora. Zostały wydane w 1836 r. i od razu zdobyły szerokie rzesze czytelników. Pamiętniki dzielą się na dwie części. Akcja pierwszej części obejmuje lata 1656-66 i odsłania wojenne przygody autora w czasie wojny ze Szwecją (1656), kampanii węgierskiej (1657), wyprawy do Danii (1658-59), wojny z Moskwą (1660), rokoszu Lubomirskiego. W opisach ważnych wydarzeń historycznych Pasek skupia głównie uwagę na własnych przeżyciach, często wyolbrzymiając swą rolę świadka. Ciekawie rysuje się w Pamiętnikach obraz szlachcica-żołnierza, walczącego niezwykle dzielnie, lecz można podejrzewać, że ochoty do walki dostarcza mu nie tyle miłość do ojczyzny, ile własna ambicja i chęć zdobywania łupów. Ciekawość i żądza przygód są też prawdopodobnie przyczyną udziału Paska w wyprawie do Danii. Okrutny dla wrogów, jest świetnym kompanem dla przyjaciół w czasie spotkań towarzyskich. Część druga Pamiętników obejmuje lata 1667-88 i opisuje Paska-ziemianina, wiodącego spokojne życie gospodarza na wsi w Krakowskiem, gdzie osiadł po ślubie. Ta część poświęcona jest głównie opisom codziennych gospodarskich czynności, spotkaniom towarzyskim, polowaniom, hodowli ptaków. Autor myśli kategoriami przeciętnego szlachcica, toteż ucisk i niedolę chłopa uważa za naturalny stan rzeczy. Jest dumny z przynależności do własnej klasy i tylko szlachtę uważa za godną przedstawicielkę narodu. Z Pamiętników wyłania się postać typowego Sarmaty.
Polonia w Danii. Polonia w Danii – Polacy oraz Duńczycy pochodzenia polskiego mieszkający w Danii. Głównymi ośrodkami Polonii duńskiej są Kopenhaga i Nykøbing Falster . Pierwsza większa fala Polaków napłynęła do Danii pod koniec XIX i na początku XX wieku (do ok. 1929).
Opisana w „Pamiętnikach” wyprawa Paska do Danii miała miejsce w 1658 r. Wtedy to, dla wsparcia duńskiego władcy w boju z wrogą Polsce Szwecją, do skandynawskiego kraju został wysłany oddział pod dowództwem Stefana Czarnieckiego. W składzie tej kompanii znalazł się także narrator dzieła. Co ciekawe, opis pobytu w Danii, który przedstawia narrator, w niewielkiej części poświęcony został działaniom bojowym. O wiele bardziej interesujące okazały się panujące w tym państwie obyczaje. Pasek rozpoczyna swoją opowieść od wyrażenia niepokoju związanego z daleką podróżą, lecz po przybyciu na miejsce bardzo szybko okazuje się, iż na skandynawskiej ziemi polskim żołnierzom niczego nie brakuje. Uwagę opowiadacza zwracają wysoka dostępność różnorodnych potraw oraz otwartość i szacunek, z jakimi witani są przybysze z Rzeczpospolitej. W zdumienie wprawiło Paska wiele obyczajów i zwyczajów panujących w Danii. Wiele miejsca poświęcił on opisowi żyjących tam kobiet, zwracając uwagę na ich urodę (kontrując ją nadmierną białością cery) oraz fakt, że chodzą w drewnianych trzewikach. Dosyć osobliwym zwyczajem było także spanie nago i swobodne rozbieranie się przy gościach, co Dunki uzasadniały poglądem, iż ciało stworzone przez Boga nie powinno być powodem wstydu. Jako nietypowe narratorowi jawiło się ogrzewanie domów rynienkami wypełnionymi żarem (zamiast tradycyjnych, znanych z ojczyzny pieców) oraz powszechne używanie „łóżek szafowych”, co uzasadniał przekonaniem, że w ten sposób radzili sobie ludzie biedniejsi. Jednak i tak przypisywał Duńczykom wielką zamożność, chociaż ci miłowali się w odstręczających dla Polaków i Litwinów podrobach. Z wielkim uznaniem wypowiada się Pasek o duńskich kościołach i kalwińskich duchownych. Budowle znacznie różniły się od tych obecnych w Rzeczpospolitej – były w nich ołtarze i obrazy. Natomiast w czasie nabożeństw kapłani używali łaciny oraz starali się postępować w taki sposób, by nie urazić katolików i akcentować to, co łączy oba miejsca w swoich opowieściach narrator poświęca także przyrodzie. Już na początku nakreśla wspaniały obraz morza, a później przedstawia bogactwo duńskich lasów, które żołnierze poznali w czasie często odbywających się polowań. Wspomina on o regularnych polowaniach na wilki, przez co ich liczebność znacznie spadła. Kiedy w końcu dochodzi do bitwy ze Szwedami, zwycięstwo armii przybyłej z Rzeczpospolitej okazuje się niespodziewanie łatwe. W dużej mierze fakt ten przypisuje Pasek wstawiennictwu Boga, traktując go jako wynagrodzenie cierpień doznanych od Szwedów oraz religijności Polaków. Warto zaznaczyć, że samo natarcie rozpoczęło się błogosławieństwem księdza Piekarskiego, a zakończyło się mszą odprawioną w nieodległym lesie. Nie sposób pominąć tutaj wręcz doskonałej stylistyki opisu pobytu wojsk Rzeczpospolitej w Danii. Pojawia się tutaj charakterystyczne dla „Pamiętników” rozwarstwienie na styl retoryczny i potoczny. Ten pierwszy, chociaż znacznie rzadszy, oddaje kunszt i zdolności autora (widoczne jest to szczególnie w iście poetyckich opisach morza), zaś ten drugi doskonale koresponduje z rzeczywistością wojennej wyprawy – pełnej nie tyle niebezpieczeństw (przynajmniej w tym wypadku), co interesujących i budzących śmiech wydarzeń. Z tego względu narrator przywołuje wiele zabawnych anegdot (np. wyprawa do Ebeltoft w celu odebrania kontrybucji wojennej i pozorny brak znajomości łaciny) oraz wtrąceń. We fragmentach „Pamiętników” poświęconych wyprawie do Danii rzeczywistość wojenna zdaje się schodzić na dalszy plan. Jako o wiele bardziej interesujący jawi się obraz szlachcica – badacza, pamiętnikarza opisującego obcą kulturę z niemałym zdziwieniem, lecz także szacunkiem i otwartością (często szczególnie zabawne mogą wydawać się próby racjonalizowania oraz uzasadniania postępowania Duńczyków). Właśnie z powodu szerokiego ukazania sfery obyczajowej dzieło Jana Chryzostoma Paska jawi się jako szczególnie interesujące – także dzisiaj. Rozwiń więcej GNyU0.
  • k3209ed3vq.pages.dev/273
  • k3209ed3vq.pages.dev/391
  • k3209ed3vq.pages.dev/284
  • k3209ed3vq.pages.dev/21
  • k3209ed3vq.pages.dev/73
  • k3209ed3vq.pages.dev/232
  • k3209ed3vq.pages.dev/353
  • k3209ed3vq.pages.dev/391
  • k3209ed3vq.pages.dev/230
  • pan pasek w danii